Wypinacze i wędzidło

W tym podcaście odpowiadam na pytanie znalezione w necie: Do czego służą wypinacze i czy są dobre dla konia? Od razu uprzedzam, że nie są dobre. Tłumaczę również, jaka powinna być rola wędzidła w pracy z wierzchowcem.

Ten post jest kolejnym z serii: „komentarzowe potyczki”. Tym razem tematem będą sztywne wypinacze i rozważania na temat tego, do czego w zasadzie powinno służyć wędzidło.

Bardzo często obsesją niejednego jeźdźca (gdy osiągnie już pewien poziom wyszkolenia jeździeckiego) staje się konieczność ustawienie szyi i głowy wierzchowca w dole. Zanim opowiem o wypinaczach i o wędzidle, to zajmę się właśnie tą opuszczoną głową i szyją konia. Prawda jest taka, że rzeczywiście koń prawidłowo jeżdżony – z którym pracuje się w prawidłowy sposób, będzie miał opuszczoną głowę i szyję. Trzeba jednak zrozumieć, dlaczego opuszcza on głowę i szyję. Jest to końcowy efekt pracy nad podstawieniem i zaangażowaniem zadu do pracy napędowej. Jest to też końcowy efekt prężenia grzbietu. Koń opuszcza głowę i szyję właśnie dlatego, że rozciągnął mięśnie pleców i je wyprężył – nie jest do tego potrzebna żadna siła ściągająca. Taka praca jest żmudna, długotrwała i potrzebna jest wytrwałość, cierpliwość oraz konsekwencja. Jest to praca nad tym, by koń nauczył się rozumieć sygnały namawiające go do zaangażowania zadu. Jest to długotrwała praca nad równowagą konia, nad samo-niesieniem, rozluźnieniem, umiejętnością skupiania się itd. Jest to praca jeźdźca nad takim dosiadem, który „zostawia” miejsce dla grzbietu konia. Oczywiście nie mówię o tym, że jeździec ma stać nad siodłem i grzbietem konia – nie będę jednak w tym poście wyjaśniać, czym charakteryzuje się taka aktywna postawy człowieka w siodle. Odsyłam was do postu pod tytułem: „Aktywny dosiad”. W efekcie całej tej pracy koń opuszcza głowę i szyję. Jeździec, który nie potrafi w ten sposób pracować z wierzchowcem, zakłada wypinacze.

Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że wypinacze są potrzebne do pracy z koniem na lonży – do pracy z koniem z ziemi. Nie, dokładnie na tej samej zasadzie pracuje się z koniem z ziemi i bez jeźdźca, co z jeźdźcem na grzbiecie. Koń pracujący bez pasażera, za to z opiekunem u swojego boku, też musi nauczyć się rozumieć sygnały, odciążać przód ciała, angażować zad, równoważyć i prawidłowo ustawiać ciało, być samo-niosącym itd. Wówczas bez problemu wypręży grzbiet, w efekcie czego opuści głowę i szyję.

Oczywiście do pracy na wypinaczach, które w siłowy i opresyjny sposób działają na głowę i szyję konia, dorabia się teorię. Teoria ta mówi o tym, że proces jest odwrotny niż ten, który opisałam. Zwolennicy używania wypinaczy twierdzą, że po to ściąga się koniowi głowę i szyję w dół, żeby jego mięśnie szyi i grzbietu się rozciągały i rozluźniały. Bzdura!

Na jednej z grup, które obserwuję, pojawiło się pytanie: „Do czego służą wypinacze i czy są dobre dla konia?” W bardzo skrótowej formie napisałam w komentarzu swoje zdanie i spotkałam się z odpowiedzią, że wypinacze są dobre, tylko trzeba umieć je w prawidłowy sposób zapiąć. Mój rozmówca wskazał ośrodek szkoleniowy, w którym można się tego nauczyć. Zajrzałam na stronę owego ośrodka. Zobaczyłam to, co zazwyczaj widywałam podczas pracy jeźdźców preferujących patenty ściągające głowę konia w dół. Zobaczyłam konia z unieruchomioną głową i szyją. Zobaczyłam konia ze wzrokiem skierowanym tuż przed przednie nogi, bo wypinacze ściągające głowę w dół nie dawały możliwości spoglądania przed siebie. Zobaczyłam głowę konia tak mocno przegiętą, że prawdopodobnie została zaciśnięta jego tchawica, co utrudniało mu oddychanie. Zobaczyłam zwierzę, które przy takim traktowaniu na pewno nie ma szans poczuć się partnerem – stało się narzędziem, stało się sprzętem sportowym.

Jeszcze raz muszę powtórzyć, że bzdurą jest twierdzenie, iż dzięki założonym wypinaczom mięśnie końskiej szyi i grzbietu się rozciągają. Po pierwsze – „wypięty” koń będzie odwzajemniał siłę, która mu ściąga głowę w dół. Inaczej mówiąc – mięśnie nie będą się rozciągać i rozluźniać, tylko kurczyć, napinać i usztywniać, bo koń będzie odruchowo próbował podnieść głowę i szyję. Po drugie – koń, gdy dojdzie do wniosku, że próby podnoszenia głowy nie przynoszą efektu, zacznie jeszcze mocniej przeginać szyję i głowę (tak, żeby przybliżyć brodę do przodu klatki piersiowej). Zrobi to po to, by uniknąć albo zminimalizować ból zadawany poprzez zastosowane patenty ściągające. Gdy koń ma założone sztywne wypinacze, będzie to ból w pysku zadawany wędziłem. Przy założonym czambonie dojdzie do tego ból potylicy spowodowany naciskiem gumy. Przy tym przeginaniu mięśnie konia, z powodu odczuwanego bólu, też będą się napinały i usztywniały.

Przeglądając polecaną stronę ośrodka jeździeckiego zaczęłam się zastanawiać, dlaczego gros jeźdźców tak uparcie dąży do tego, by na siłę ściągnąć głowę i szyję konia w dół? Oprócz tego, że na tak ustawionych koniach jeżdżą zawodnicy ujeżdżenia i skoków, więc trzeba się na nich wzorować, to na pewno ważną role odgrywają względy ambicjonalne – zawodnikom trzeba też dorównać. W związku z tym prawie każdy jeździec, który radzi sobie z koniem, też chce ściągnąć i ustawić w dole końską głowę i wygiąć w łuk jego szyję.

Doszłam jednak do wniosku, że jest jeszcze jeden powód „walki” jeźdźców z koniem o niskie ustawienie głowy. Dzięki opuszczonej szyi i głowie konia, jeźdźcy mają „lepszy dostęp” do końskiego pyska. Działając pomocami i rozmawiając z koniem tylko poprzez jego pysk, jeźdźcy potrzebują gwarancji, że wierzchowiec wykona polecenie. Tą gwarancje daje im fundowanie zwierzęciu bolesnego impulsu działającego na język i szczeki. Przy opuszczonej głowie i szyi pysk konia jest tak ustawiony, że wędzidło ma szansę zadać w nim ból przy silnie działającej ręce jeźdźca i patentach ciągnących wędzidło. I właśnie dlatego tak ważne dla jeźdźców jest to ściąganie głowy konia w dół – jeźdźcy czują się wówczas bezpieczni. Jeźdźcy mają wówczas poczucie, że koń zawsze zareaguje na sygnały zwalniające, hamujące i zatrzymujące.

Teraz przechodzę do tematu wędzidła. Po co w zasadzie jest wędzidło, jak nie po to, by kierować koniem – skręcać za jego pomocą, zwalniać i zatrzymywać? Gdy wpiszecie w wyszukiwarkę hasło: „po co jest wędzidło”, to znajdziecie odpowiedź (pokazującą się jako pierwsza): „Wędzidło, to cześć uzdy włożonej do pyska konia – umożliwia jeźdźcowi kontrolowanie i kierowanie konia poprzez wywieranie nacisku na i wokół pyska konia. Nacisk ten służy do kontrolowania prędkości i kierunku ruchu konia.” Wędzidło absolutnie nie powinno służyć do takich rzeczy. Wszelkie sygnały zwalniające, regulujące tempo konia, wskazujące kierunek i trasę, po której ma kroczyć wierzchowiec, powinno przekazywać ciało jeźdźca. Wędzidło powinno być narzędziem, przez które jeździec przekazuje informacje tylko i wyłącznie na temat rozluźnienia pyska, szczęki, potylicy, szyi, łopatek a nawet kłody pod jeźdźcem i za jeźdźcem. Wodze i wędzidło też pomagają w pracy nad ustawieniem łopatek. Ale pomagają a nie są jedynym narzędziem, które ustawia łopatki.

A dlaczego rozluźnianie konia jest potrzebne? Spotkałam się z twierdzeniem, że rzadko pracujący koń czy młody, dopiero zajeżdżany koń nie ma powodów do napięć. Niestety, nie jest to prawdą. Koń w naturze większą część ciężaru ciała niesie na swoich przednich kończynach. Kiedy zwierzę dostaje jeźdźca na grzbiet, to odruchowo zaczyna nieść jego ciężar również na przodzie swojego ciała. A ponieważ zaczyna tak nieść jeźdźca, to zaczyna sobie pomagać w podtrzymaniu tego ciężaru napiętymi i usztywnionymi mięśniami. To jeździec musi nauczyć wierzchowca, żeby ten odciążał przód swojego ciała, żeby angażował zad do pracy napędowej, żeby zaczął prężyć grzbiet, w efekcie czego zdejmie z przednich kończyn również ciężar jeźdźca i obciąży nim zadnie kończyny. Bez tej nauki koń sam nie wpadnie na to, by w ten właśnie sposób pracować pod jeźdźcem. Warunkiem nauczenia konia takiej pracy jest nieustanna rozmowa z koniem na temat konieczności i umiejętności rozluźniania przez niego mięśni na prośbę jeźdźca i opiekuna.

Do tego koń bardzo szybko się uczy odpowiadać siłą na siłę działań jeźdźca. Jeżeli jeździec używa wędzidła do zwalniania, zatrzymania, wyhamowywania i skręcania, to koń będzie odpowiadał taką samą siłą, jaką jeździec wkłada w ciągnięcie wodzy. Koń będzie kontrował siłę jeźdźca wieszając się na wodzach i wędzidle, wyrywając wodze z rąk jeźdźca, ciągnąc wodze, jak w przeciąganiu liny. Koń w kontrze do siły jeźdźca włożonej w komunikowanie się z podopiecznym, będzie samowolnie się rozpędzał albo zapierał. Przez takie siłowe działania jeźdźca, koń także uczy się szybko, że jest bardzo silny, uczy się, że napiętym przodem ciała wygrywa z człowiekiem a to pozwala mu być „nieposłusznym” i „niepokornym”. By uniknąć pracy z koniem na zasadzie siłowania się, należy potraktować kiełzno, i to każdy jego rodzaj, jako narzędzie do subtelnej i zrozumiałej komunikacji z podopiecznym na temat rozluźniania mięśni – głównie przodu jego ciała.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij